Podobne

Sample Form :

(…) jak masz dziś wykitować, to dziś wykitujesz, i nie pomoże ci żadna ochrona.
Przyśpieszyła kroku. - Jeśli nie obchodzi ich Sonnie, ja i dzieci, to dlaczego oni mają mnie
obchodzić? - Jej głos powoli twardniał. - Dobiję targu z Burami. Jeżeli wypuszczą Sonniego z lochu, powiem
im, co zamierzają dzisiaj zrobić Klebe i jego żona.
Nie traciła czasu na szukanie pułkownika Keysera na zamku, tylko poszła prosto do małego domku za
ogrodami holenderskiej kompanii. Społeczność Hotentotów była ze sobą ściśle powiązana; Szala, kochanka
pułkownika Keysera, była najmłodszą córką siostry Susie. Związek z pułkownikiem zapewniał jej wielki prestiż
w rodzinie.
Susie zapukała w okiennice na tyłach domku. Ze środka dobiegło szuranie i zrzędzenie, a potem gdzieś
zapaliło się światło.
- Kto tam? -- spytała zaspanym głosem Szala.
- To ja, Tannie Susie.
Szala odsunęła okiennicę. Stanęła nago w świetle lampki, którą trzymała; jej ciężkie piersi o barwie miodu
otarły się o siebie, kiedy pochyliła się nad parapetem.
- Ciocia? Po co przyszłaś tak późno?
- Dziecko, powiedz mi, czy on tu jest? - Pytanie było zbyteczne, bo z ciemnego pokoju dobiegało chrapanie
Keysera, przypominające odległe grzmoty. - Obudź go.
- Zbije mnie, jak to zrobię - zaprotestowała Szala. - I ciebie też.
- Mam dla niego ważną wiadomość - warknęła Susie. - Wynagrodzi nas obie, jak ją usłyszy. Życie twojego
wujka Sonniego od tego zależy. Obudź go w tej chwili.
Kiedy rząd wozów wyruszył z High Weald w stronę nabrzeża, nawet ci, którzy nie odpływali z rodziną, szli
obok. Dotarłszy do plaży, pomogli ładować bagaże na łódki czekające już na wodzie. Zanim wszystkie wozy
przejechały przez wydmy, obie łodzie były do pełna załadowane.
- Przy takiej fali, wkładając do łodzi coś jeszcze, ryzykujemy, że się wywróci - oświadczył Tom. -
Zawieziemy z Dorianem ten ładunek na szkunery i zajmiemy się strażnikami - powiedział do Sarah i Jasmini. -
Jeśli brandy Mansura jeszcze ich nie ukołysała, na pokładzie może dojść do przepychania. Nie chcę was w to
mieszać. Musicie tu poczekać. Popłyniecie następnym kursem.
- Wóz z naszym bagażem jeszcze nie przyjechał - oznajmiła Sarah, spoglądając z zatroskaniem na ciemne
wydmy.
- Niedługo będzie - zapewnił ją Tom. - Czekaj tu, proszę, i nie wyciągaj Jassie, żeby włóczyć się nie
wiadomo gdzie. - Potem objął ją i szepnął do ucha: - Będę ci głęboko wdzięczny, jeśli choć raz mnie posłuchasz.
- Jak możesz tak źle myśleć o swojej żonie? - spytała cichutko. - No, idź już. Kiedy wrócisz, będę tutaj, masz
moje słowo.
- Trzymam cię za nie, moja piękna - powiedział Tom.
Mężczyźni wdrapali się do łodzi i chwycili za wiosła. Załadowane łodzie były głęboko zanurzone i
podskakiwały na falach. Woda bryzgała przez burty, przemaczając ich do nitki. Kiedy wreszcie wpłynęli na
spokojniejszą wodę tuż przy Gift ofAllah, z pokładu nie odezwał się żaden krzyk. Tom wdrapał się po sznurowej
drabinie, a Dorian i Mansur weszli tuż za nim. Wyciągnęli szpady na wypadek ataku ze strony żołnierzy VOC,
lecz zastali tylko kapitana Batulę.
- Pokój Boga niech będzie z wami. - Batula przywitał właścicieli statku z najwyższym szacunkiem. Dorian
uścisnął go serdecznie. Przebyli wspólnie tysiące mil lądu, a przepłynęli jeszcze więcej. Walczyli ramię w ramię
w bitwach, które pozwoliły zdobyć królestwo. Dzielili się chlebem i solą. Ich przyjaźń była mocna jak skała.
- Gdzie strażnicy, Batula? - przerwał ich powitanie Tom.
- W forkasztelu - odparł Batula. - Pijani w sztok.
Tom podbiegł do otwartej zejściówki i wskoczył do środka. Kabina cuchnęła oparami brandy i innymi, mniej
przyjemnymi woniami. Żołnierze VOC leżeli nieprzytomni razem z kapralem w kałużach swoich wymiocin.
Tom wsunął szpadę do pochwy.
- Tym dżentelmenom na razie nie brakuje niczego do szczęścia. Zwiążcie ich i pozwólcie odpoczywać,
dopóki nie będziemy gotowi do wypłynięcia. My tymczasem wnieśmy na pokład skrzynie ze złotem i resztą
ładunku.
Gdy kutry spoczęły bezpiecznie w głównej kabinie, Tom zostawił Dorianowi i Mansurowi nadzór nad
załadunkiem reszty rzeczy. Sam zaś wsiadł do drugiej łodzi i podpłynął z załogą do Maid of York. Strażnicy
VOC nie byli w lepszym stanie niż ich towarzysze na Gift ofAllah.
- Słońce wzejdzie za osiem godzin, a my musimy być wtedy z dala od lądu - rzekł Tom do Kumraha,
arabskiego kapitana statku. - Zabierzcie ładunek na pokład, najprędzej jak się da.
Załoga uwinęła się z robotą. Kiedy ostatnie pakunki znalazły się na pokładzie, Tom spojrzał na drugi statek i
zobaczył, że Dorian kazał wywiesić na maszcie Gift pojedynczą latarnię - oznaczało to, że łódź została
rozładowana i wraca na plażą, by zabrać kobiety i pozostałą część ładunku.
Tom polecił załodze wynieść żołnierzy VOC z forkasztelu i umieścić ich w łodzi, powiązanych jak kurczaki.
Niektórzy odzyskiwali już przytomność, lecz z powodu knebli w ustach i więzów nie byli w stanie wyrazić
swego oburzenia inaczej niż przez postękiwanie i przewracanie oczami.
Odbili od burty i skierowali się ku brzegowi. Zbliżając się do plaży, Tom dostrzegł, że łódź Doriana już
dopłynęła, lecz nikt nie pracuje przy jej załadunku. Zauważył natomiast tłum podekscytowanej służby, zebrany u