Podobne

Sample Form :

(…) jak masz dziś wykitować, to dziś wykitujesz, i nie pomoże ci żadna ochrona.
Starł krew z dłoni, odzyskując nagle panowanie nad sobą. Darł się na tę dziewczynę jak obłąkany, zupełnie jakby to była jej wina.
— Miałem fatalny lot z Leningradu — powiedział. — Samolotem rzucało,
jakbyśmy przechodzili przez tajfun.
— Burza, którą rozpętałeś po swoim powrocie, to gorzej niż tajfun — odparła
ze złością. — To nie do zniesienia! Słyszysz? Nie do zniesienia! — krzyknęła
nagle na cały głos. — A ten talerz, który roztrzaskałam ci nad tym twoim głupim łbem, to był prezent od ciebie.
214
— Wiem.
— To bardzo dobrze, że wiesz, bo chcę ci powiedzieć, że się cieszę! Słyszysz?
Cieszę się, że zniszczyłam prezent od ciebie!
Wydatne piersi falowały jej w pasji, a z pobladłej twarzy biła wściekłość. Jego reakcja była jak zwykle nieoczekiwana i rozbrajająca. Usiadł na sofie i zapalił
dwa papierosy, jednego dla siebie, drugiego dla niej.
— Te nagłówki w gazetach wytrąciły mnie z równowagi — powiedział łagod-
nym tonem. — Coś takiego w samym przededniu konferencji, kiedy jak nigdy
chodzi nam o ciszę i spokój! Nasi wpływowi goście należą do ludzi, którzy wolą unikać rozgłosu. Jest tylko jedno wyjście, Soniu.
Karnell, czekając na ciąg dalszy, zaczęła bawić się pierścionkiem z wielkim
brylantem, który jej podarował. Postawiła się ostro i dowiodła swojej niezależno-
ści; Wiktor gardził pochlebcami i im nie ufał. Zdążyła już się nauczyć, jak sobie radzić z tym błyskotliwym i dziwnym człowiekiem.
— Likwidujemy po cichu organizację Beauraina — postanowił Raszkin. —
Zaczynamy od zaraz. Mamy w Sztokholmie dość swoich ludzi, między innymi
Günthera Bauma.
— Ale jak ich znajdziesz? Wiemy, że Beaurain i ta jego flądra zatrzymali się
w Grandzie, ale reszta?
— Roześlemy ludzi do wszystkich większych hoteli w mieście.
Sprawdzą dyskretnie każdego z gości, którzy zameldowali się w ciągu ostat-
niego tygodnia. Z identyfikacją nie powinno być kłopotów — szukamy ludzi w ty-
pie komandosa, z których większość należała przypuszczalnie do SAS, tej brytyjskiej bandy terrorystów.
— Bandy znacznie oczywiście gorszej — wtrąciła sarkastycznie — od od-
działów egzekucyjnych KGB.
— Muszę już iść. Postawisz wszystkich naszych ludzi w stan alarmu, niech
natychmiast rozpoczną poszukiwania. Mianujesz Günthera Bauma odpowiedzial-
nym zarówno za poszukiwanie ludzi Beauraina, jak i następnie za ich likwidację.
Wszystko, co się da, niech upozoruje na wypadki. Jadę do domu na wieś zabrać
wszystkie teczki przed rozpoczęciem konferencji na pokładzie „Komety”.

* * *
— Jeden z takich starych domów. . . spiczaste dachy i wystające okna, tak jak
to kiedyś budowano. . . musi mieć z pięćdziesiąt lat. . .
Stig Palme powtórzył słowo w słowo opis domu na wsi, przed którym zamor-
dowany ślusarz widział doktora Theodora Norlinga.
215
— Bo zakładam, że to był Norling — dodał na zakończenie. Beaurain, Harry Fondberg i Luiza Hamilton słuchali go uważnie, jedząc lunch w restauracji w ope-rze. Było to dobre miejsce na spotkanie — blisko do Grand Hotelu i zacisznie.
Nikt nie zajmował żadnego z sąsiednich stolików.
— I słusznie, Stig — poparł go Beaurain. — Jestem zupełnie pewien, że to był
Norling. Osobiście czuwał nad przeprowadzeniem kolejnej „demonstracji siły”
Syndykatu. Nie zapominaj, że choć biedna Erika miała rzekomo popełnić samo-
bójstwo, pozostali członkowie Syndykatu nie będą tacy naiwni, żeby w to uwie-
rzyć. No więc jak, Harry? Kiedy możesz zorganizować nalot na ten dom na wsi,
którego położenie wskaże nam Stig? Oczywiście przy udziale moich ludzi. Taka
mała nieoficjalna współpraca między nami i Säpo.
— Choćby dziś! — zadeklarował Fondberg i zaciągnął się głęboko cygarem,
by okazać zadowolenie z perspektywy rychłego działania.

* * *
Sześć samochodów przemknęło autostradą E3 przez przedmieścia Sztokhol-