Podobne

Sample Form :

(…) jak masz dziś wykitować, to dziś wykitujesz, i nie pomoże ci żadna ochrona.
Na górze było zaskakująco zimno po kilku gorących
nocach. Zbiliśmy się w bezkształtną masę ciał, tylko nas czworo. Zastanawiałam się, co
słychać u Lee, czy jest bezpieczny, czy jest sam, co teraz myśli. Czułam jeszcze większy
rozpaczliwy wstyd z powodu swojego załamania, większy niż w chwili, kiedy do niego
doszło. Nic nie mogłam już na to poradzić, nie mogłam nic zrobić i choć nikomu nie pisnęłam
słowa, obiecałam sobie, że kiedyś im to jakoś wynagrodzę.
Pewnego razu tata opowiedział mi, jak zawiózł pikapa do zakładu Burchetta, kiedy
roztrzaskał przednią szybę w zderzeniu z kangurem. Poprosił Billa Burchetta, żeby ją
naprawił.
- Nie mogę jej naprawić - odpowiedział Bill. - Ale wstawię ci nową.
Byłam teraz w podobnej sytuacji. Nie mogłam naprawić tego, co zrobiłam - mogłam
jedynie spróbować zrobić coś pożytecznego. Następnym razem nie zamierzałam krzyczeć.
Zakładając, że będzie następny raz.
Tak czy siak, dotarliśmy na górę i usiedliśmy. W lesie jak zwykle tętniło życie. Sowa
wylądowała na drzewie tuż po mojej prawej stronie, a potem nagle znowu wystartowała,
energicznie trzepocząc skrzydłami. Chrzęst kamyków u podnóża zmuszał nas do nerwowego
wpatrywania się w ciemność. Był to dźwięk, na który przed inwazją w ogóle nie
zwrócilibyśmy uwagi, ale teraz wystarczał, byśmy marzyli o środkach uspokajających. Opos
głośno syknął na drugiego oposa i zaszeleściły liście, kiedy jeden z nich uciekł na drzewo.
Noc to dziwna pora. Rzeczy, które za dnia są piękne albo fajne, w nocy budzą
niepokój. Nigdy nie masz pewności. Myślisz inaczej.
Miałam mnóstwo czasu, żeby rozmyślać o takich sprawach, bo okazało się, że w
Wirrawee kompletnie nic się nie dzieje. Siedzieliśmy, marznąc i drętwiejąc, aż do piątej
trzydzieści. Oczywiście od czasu do czasu przysypialiśmy, ale ktoś zawsze czuwał. I nic się
nie działo.
Nie było w tym nic wielkiego. Iain uprzedził, że może się nie udać. Z własnych
doświadczeń wiedzieliśmy, że wiele spraw może pójść nie tak. Iain i Ursula przedstawili nam
plany awaryjne. Jeśli pierwszej nocy się nie uda, spróbują jeszcze raz. I znowu. Po trzech
niepowodzeniach albo wrócą do Piekła, albo prześlą nam wiadomość. Jeśli nie odezwą się
przez cztery noce, mieliśmy założyć, że coś poszło źle, a potem skorzystać z drugiego radia,
by nawiązać kontakt z pułkownikiem Finleyem i zorganizować transport do Nowej Zelandii.
"Woleliśmy nie brać takiej sytuacji pod uwagę. Ci goście byli tak dobrze wyszkoleni -
pachnieli sukcesem, jak moja mama pachniała Chanel No. 5, kiedy szła z tatą na jakąś
wieczorną imprezę - że nie poświęciliśmy zbyt dużo czasu na rozważanie takiej
ewentualności.
Możliwe jednak, że po drugiej nocy myśleliśmy o tym trochę więcej. Bo znów nic się
nie stało. Sowy przyleciały i odleciały, dzikie psy wyły, około północy zobaczyliśmy węża na
nagiej skale - co jest rzadkim widokiem nawet w tak ciepłą noc, jaką właśnie mieliśmy - lecz
w Wirrawee nic się nie działo.
O piątej trzydzieści znowu z wysiłkiem zeszliśmy do Piekła, czując lekkie
zdenerwowanie, lekkie mdłości.
Moje mdłości były silne. Jakoś nie mogłam przestać się zastanawiać, czy mój krzyk
na widok tamtego żołnierza nie miał jakichś negatywnych konsekwencji. Nie trzeba było
bujnej fantazji, by dostrzec szereg przerażających niebezpieczeństw. Oczami wyobraźni
widziałam Nowozelandczyków zaskoczonych przez przejeżdżający patrol podczas wleczenia
zwłok zabitego mężczyzny, ich ciała padające od kul, które przeszywają mrok.
Nie było sensu dzielić się tym z innymi, bo nawet gdyby bardzo chcieli, nie mogliby