Podobne

Sample Form :

(…) jak masz dziś wykitować, to dziś wykitujesz, i nie pomoże ci żadna ochrona.

Potem Shoen i Chimov wyszli.
Odczekałem jeszcze parę minut. Potem wstałem.
- Powodzenia, szefie - powiedział cicho Kragar.
- Dzięki.
I wyszliśmy.
Loiosh krążył w górze.
Cawti szła przodem.
A ja za nią w otoczeniu wszystkich pozostałych.
Dotarliśmy do Malak Circle, skręciliśmy w Pier Street i prawie doszliśmy do Silversmith Street, nim skontaktował się ze mną Shoen:
- Na zewnątrz jest czterech, szefie. Dwóch przy drzwiach i dwóch na patrolu.
- Dobra, wyślę wsparcie.
- Dzięki.
- Narvane i Wesołek, przyspieszcie - poleciłem. - Shoen dowodzi zdejmowaniem wartowników. Macie pięć minut na przygotowania.
Puścili się prawie biegiem, a my zwolniliśmy kroku, wlokąc się noga za nogą.
Sześć minut później ponownie odezwał się Shoen.
- Wszystko przygotowane, szefie. Zdjęcie warty zajmie od pięciu do dziewięćdziesięciu sekund w zależności od tego, gdzie w tym momencie będą patrolujący.
- Rozumiem. Czekajcie.
Dotarliśmy prawie do zbiegu Pier Street i One Claw Street. Od celu dzieliło nas małe wybrzuszenie ulicy.
- Ile potrzebujesz czasu, Shoen? - spytałem.
- Jeżeli da pan sygnał teraz, szefie, to trzydzieści sekund.
- To masz sygnał: już!
- Się robi, szefie.
Uniosłem dłoń i cała grupa zatrzymała się. Policzyłem w myślach do dziesięciu i ruszyłem już normalnym krokiem. Minęliśmy wybrzuszenie i zobaczyliśmy magazyn. Przed wejściem stali Shoen i Chimov. Nim podeszliśmy, dołączył do nich Narvane, a prawie równocześnie z nami Wesołek. Sprawdziłem, która godzina, na imperialnym zegarze.
- Blokada teleportacyjna już powinna działać - oznajmiłem. - Sprawdź, czy tak jest, Narvane.
Zamknął oczy na chwilę i kiwnął głową.
- Działa.
- Drzwi - poleciłem.
- Może powinniśmy zaklaskać - zaproponował N'aal. Shoen i Świetlik stanęli z obu stron drzwi. Spojrzeli na siebie i kiwnęli głowami. Świetlik ciosem maczugi rozwalił zamek, Shoen pchnął drzwi ramieniem i omal nie wpadł z nimi do środka.
- Jak byście się czuli, gdyby były otwarte? - spytał N'aal.
- Zamknij się - warknąłem.
Cawti prześliznęła się między nimi, nim ktokolwiek inny zdołał się ruszyć, i zniknęła w środku. Coś z głuchym łomotem zwaliło się na ziemię, a potem łomotów było więcej, gdy do środka wpadli: Świetlik, N'aal i Shoen. Wszystko ucichło. Loiosh wylądował na moim ramieniu, gdy do wnętrza weszli Chimov i Wesołek. Poszedłem za nimi, mając za plecami Kija i Narvane'a.
Magazyn był duży i pusty. Na podłodze leżały cztery ciała - w dwóch tkwiły noże. Z prawej strony znajdowały się schody i ku nim się skierowaliśmy. Po drodze nie spotkaliśmy nikogo. N'aala i Wesołka zostawiłem na dole, by pilnowali drogi powrotu, reszta weszła za mną na drugie piętro, schody doprowadziły nas do dużego pustego pomieszczenia.
Jakieś pięć stóp przed nami znajdowały się drzwi do trzech mniejszych pomieszczeń, prawdopodobnie biur.
Ledwie ostatni, czyli Narvane, wszedł na górę, drzwi po prawej otworzyły się i wyszło przez nie trzech mężczyzn w barwach Domu Jherega. Zobaczyli nas i zamarli z wytrzeszczonymi oczami. Jednemu nawet szczęka opadła.
Pierwszy skoczył na nich Kij, tuż za nim Świetlik, wyszczerzony radośnie jak półidiota.
Załatwili ich w trzy sekundy.
Posłałem Świetlika i Shoena, żeby sprawdzili pomieszczenie na prawo. Już miałem kazać Chimovowi i Narvane'owi zrobić to samo z tym na wprost, gdy z lewego rozległo się pytanie:
- Co to za zamieszanie, panowie? Rozpoznałem głos Larisa.
Dałem znak Narvane'owi. Ustawił się na wprost drzwi, a my stanęliśmy za nim. Uniósł obie ręce i drzwi wpadły do środka.
Pomieszczenie nie było duże. Stały w nim dwa biurka i osiem lub dziewięć foteli. Za jednym z biurek siedział Laris. Oprócz niego było tam jeszcze czterech.
Przez moment nikt się nie poruszył.
Potem Laris odwrócił się ku jednemu ze swych podwładnych.
- Teleport! - polecił. Poczekaliśmy spokojnie.
- Blokada - oznajmił ten, któremu wydał polecenie. Cawti weszła do biura.
Potem wszedł Kij. Następny był Świetlik. A potem reszta.
Laris i ja popatrzyliśmy na siebie, ale żaden z nas się nie odezwał.
No bo i co było mówić? Przeniosłem spojrzenie na jego ochroniarzy - każdy miał na wpół dobytą broń w ręku. Kazałem moim zrobić przejście do drzwi. Kij postukał swoimi pałami w otwartą dłoń, przyjrzał się wymownie całej czwórce i oznajmił:
- Brak perspektyw, panowie. Brak perspektyw. Przyjrzeli się nam badawczo i po kolei wstali. Schowali broń i trzymając dłonie na widoku, powoli wyszli. Żaden nawet nie spojrzał na Larisa.
- Wszyscy poza Cawti, odprowadźcie ich poza magazyn - poleciłem.
I wyjąłem z pochwy wiszący z prawej sztylet. Kiedy zostaliśmy sami, zamknąłem nogą drzwi.
- Jest twój, Vlad - powiedziała Cawti. Laris nie odezwał się słowem. Załatwiłem to szybko.
Godzinę później wytrzeszczyłem oczy na Alierę i zdołałem jedynie wykrztusić:
- Ty, co?!
- Przywróciłam ją do życia - powtórzyła, przyglądając mi się ze zdziwieniem. - Dlaczego cię to tak dziwi?
Znajdowaliśmy się w bibliotece Czarnego Zamku. Oprócz nas dwojga byli jeszcze: Morrolan, Cawti, Norathar i Sethra. Aliera spoczywała na szezlongu i poza tym, że była blada, wyglądała całkiem zdrowo.
Prychnąłem, słysząc pytanie, i odpowiedziałem swoim:
- Dlaczego?
- A dlaczego nie? Pokrzyżowaliśmy jej plany i zabiliśmy ją. To wystarczające upokorzenie. Poza tym Cesarzowa jest jej przyjaciółką.
- No to pięknie! -jęknąłem. - Teraz będziemy mieli...
- Nic nie będziemy mieli, bo ona nic nie zrobi, Vlad - przerwała mi zdecydowanie Aliera. - Nic nie może zrobić, dlatego że ożywiając ją, wykonałam równocześnie pełne sondowanie telepatyczne jej umysłu i spisałam szczegóły każdej intrygi, w której w życiu brała udział, nie mówiąc o tych, w których obecnie bierze. Dałam jej kopię do przeczytania. Muszę przyznać, że niektóre są naprawdę interesujące.
I uśmiechnęła się zadowolona z siebie. Westchnąłem.
- No cóż, nich będzie jak chcecie, ale jak się pewnego ranka obudzę martwy, będę miał ciężkie pretensje i tak łatwo się nie wyłgasz.
- Aleś jej powiedział, szefie.
- Cicho, Loiosh.
Ku memu zaskoczeniu Norathar powiedziała:
- Uważam, Aliera, że postąpiłaś właściwie.
- Ja także - dodała Sethra. Spojrzałem na nią i spytałem:
- Doprawdy? A co ty zrobiłaś z Sethra Młodszą?
- Dom Smoka zdecydował, że Sethra Młodsza ani żaden z jej potomków nigdy nie zostanie ani Cesarzem, ani Worlordem.
- Aha. A co ty z nią zrobiłaś?