(…) jak masz dziś wykitować, to dziś wykitujesz, i nie pomoże ci żadna ochrona.
Wypadło zaniechać polowania, ponieważ baro­metr spadł gwałtownie. To też przesiedziało się cały dzień w domu. Śniadanie o 12-ej. Graliśmy dla zabicia czasu w bilard i inne gry. Po herbacie czytałem. O 21.30 rozpoczął się bardzo udany popis kuglarza z Warszawy. Jego grymasy były specjalnie pocieszne.
29 września, sobota. Wstałem — dzień mglisty, ale ciepły. O 8.30 wybraliśmy się na polowanie do wsi Pszczonów. Były 4 nagonki przed śniadaniem i 4 po nim. Panie trochę się spóźniły. Upolowałem 16 zajęcy, kuropatwę i bażanta. Wróciliśmy przez wieś, gdzie zgotowano nam huczną owację. Na obiad przyjechali: Górko z żoną, hr. Puszkin i guber­nator Medem z żoną. Ograłem stryja Aleksego w ruską partię na 31 rb.
30 września, niedziela. Ostatni dzień powitał nas ładną pogodą. O 10-ej było nabożeństwo w cerkwi nad moim pokojem. Po śniadaniu natychmiast wyruszyliśmy na polowanie w kotły. Bażantów latały chmury. Ja zabiłem ich 35, prócz tego 12 zajęcy i jedną słonkę. Polowa­nie było bardzo wesołe. Po obiedzie — gra w bilard.
1 października, poniedziałek. W wagonie. Wyjechaliśmy ze Skiernie­wic o godz.... W Warszawie przesiedliśmy się do pociągu Mikołajewskiego. Tam nastąpiło spotkanie z wartą honorową ułanów Najjaśniejszego Pana, wyższymi szarżami i z paniami. Odjechaliśmy o 12-ej i siedliśmy do śniadania. Grałem do samego wieczora w warcaby ze stryjem Alek­sym. O 20.00 zjedliśmy obiad, kiwając się ze zmęczenia.
2 października, wtorek. Gatczyno. Spałem wyśmienicie; dzień był szary i dżdżysty. Znowu długo grałem w warcaby ze stryjem Aleksym. Śniadanie o 12-ej. W Łudzę chcieliśmy kupić gazety, ale nic nie było oprócz numeru „Syna Ojczyzny". Do Gatczyna zajechaliśmy o zmroku. Dziwnie nam w pokojach bez Jerzego.
3 października, środa. Spałem świetnie i przyjemnie mi było, obudzi­łem się w przytulnej gatczyńskiej sypialni. Rozmawiałem z Barjatyńskim o różnych sprawach, dotyczących mojej podróży. O 12.30 było nabożeńs­two na górze. Na śniadaniu byli: Obolenski, Barjatyński i Żukowski. Byliśmy na spacerze w Zwierzyńcu; wszystkie psy uganiały się za jelenia­mi i siały przez to niezgodę w rodzinie. Po herbacie czytałem. Obiad zjedli z nami: Kutuzowy, E. K. Ozierowa i Dymko-Golicyn (dyżurny).
* * *
Lecz i po powrocie do Petersburga trwa gorączka myśliwska. Pamięt­nik za październik pstrzy się od codziennych notatek o polowaniu, pomi­mo że w tym czasie następca tronu powinien był zająć się przygotowania­mi do podróży zagranicznej, obliczonej na 9 miesięcy. Oto kilka dni:
5 października, piątek. O 7.30 pojechałem z Czerewinem i Golicynym do Peterhofu na nasze polowanie. Dzień był łagodny i sprzyjający. Dużo było zajęcy, ptactwa — niewiele. Śniadanie jedliśmy w namiocie Zesta, kucharza stryja Aleksego. Zabiłem: cietrzewia, sowę i 29 zajęcy. Odbi­łem sobie ramię i dlatego nie strzelałem podczas dwu ostatnich nagonek. Wróciłem do Gatczyna o 18.30 z Frederyksem. Obiad — jak zwykle o 20.00.
10 października, środa. O 8.30 pojechałem sankami z Papa na polowa­nie. Za nami jechali wszyscy zaproszeni. Łowy odbywały się w majątku Gorwica — Wojskowiny. Śniadanie jedliśmy w starym pańskim domu. Pogoda była niezła: stopień mrozu i słońce. Zabiłem 22 zające. Długo szliśmy lasem do ekwipaży przy wielkim wąwozie Pedlińskiego gaju. Obiad ze wszystkimi myśliwymi o 20.30 w arsenale.
11 października, czwartek. Pojechaliśmy na polowanie, jak wczoraj, o 8.30 Łowy, nie bacząc na to, że odwilż i mokro, powiodły się w zupełno­ści. Specjalnie często strzelałem do bażantów podczas 2-ej nagonki. Śniadanie jedliśmy w domku na Lisim Wzgórzu. Na 1566 strzałów zabito 608 sztuk, z czego na mnie przypada: 2 kuropatwy, 22 bażanty i 19 zajęcy. Na obiedzie byli Woroncowe i Obolenscy. Wieczorem czyta­łem na głos, „Pikową Damę".
4. PODRÓŻ NA WSCHÓD.
23 października r. 1890 następca tronu wyruszył w daleką podróż morską i odwiedził Egipt, Indie i Japonię. W podróży chodziło z jednej strony o cele wychowawcze, z drugiej zaś — o oddalenie następcy tronu od baletnicy Krzesińskiej II, którą zanadto był zajęty. Uczucia, żywione ku Krzesińskiej, nie przeszkodziły mu zresztą zakochać się już wówczas w Alicji, księżniczce Heskiej, jak o tym świadczą dwie notatki w dzien­niku.
„Boże, jakżebym pragnął być w Ilińskiem, bawi tam teraz Wiktoria i Alix; bo jeżeli się teraz nie zobaczymy, to wypadnie mi czekać cały rok, a to tak trudno" (20 sierpnia).
„Długom sobie myślał, czy mi pozwolą pojechać do Ilińskiego, czy nie, po manewrach" (26 sierpnia).