Podobne

Sample Form :

(…) jak masz dziś wykitować, to dziś wykitujesz, i nie pomoże ci żadna ochrona.
Jest doskonałym narciarzem, a droga do Exhampton prowadzi w dół —cudowny zjazd. Zajęło mu to około dziesięciu minut.
Podjechał pod okno i zastukał. Kapitan Trevelyan, nic nie; podejrzewając, wpuścił go do środka. Potem, kiedy Trevelyan się odwrócił, Burnaby chwycił worek z piaskiem i zabił go. Brr! Niedobrze mi się robi, gdy o tym pomyślę.
Wstrząsnął nią dreszcz.
— Dalej wszystko było całkiem łatwe. Miał dużo czasu. Musiał wytrzeć i oczyścić narty, potem wstawił je do szafy ściennej, między inne rzeczy. Następnie, jak myślę, wyważył oszklone drzwi, powyciągał szuflady i powyrzucał rzeczy, aby stworzyć wrażenie, że ktoś się włamał. Potem, tuż przed ósmą, pozostało mu tylko wyjść, zawrócić na drodze trochę wyżej i wejść do Exhampton sapiąc i dysząc, jak gdyby przybył pieszo z Sittaford. Jak długo nikt nie podejrzewał, że zjechał na nartach, był absolutnie bezpieczny. A doktor stwierdził, że kapitan nie żyje przynajmniej od dwóch godzin. I, jak mówiłam, dopóki nikt nie pomyślał o nartach, major Burnaby miał doskonałe alibi.
— Ależ Burnaby i Trevelyan się przyjaźnili — powiedział pan Rycroft. — Starzy przyjaciele, zawsze byli przyjaciółmi. To nie do wiary.
— Tak — powiedziała Emilia. — I ja tak myślałam. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego? Głowiłam się i głowiłam, i w końcu musiałam się udać do inspektora Narracotta i pana Duke’a.
Przerwała i spojrzała na niewzruszonego pana Duke’a.
— Czy mogę im powiedzieć? — spytała.
Pan Duke uśmiechnął się.
— Jeżeli pani sobie życzy…
— W każdym razie… ale nie, może pan wolałby, żebym nie mówiła. A więc udałam się do nich i sprawa się wyjaśniła. Charles, czy pamiętasz, jak Evans wspomniał, że kapitan Trevelyan zwykle wysyłał rozwiązania konkursów na jego nazwisko? Uważał, że Rezydencja Sittaford jest zbyt eleganckim adresem. Otóż tak samo było z totkiem piłkarskim, za którego rozwiązanie wręczyłeś majorowi Burnaby’emu pięć tysięcy funtów. Wytypował go właściwie kapitan Trevelyan i wysłał na nazwisko majora Burnaby’ego. Adres: domek nr l, Sittaford, brzmiał jego zdaniem znacznie lepiej. No i co się dzieje? W piątek rano major Burnaby otrzymuje list z zawiadomieniem, że wygrał pięć tysięcy funtów (a przy okazji, powinno to było wzbudzić w nas podejrzenie. Powiedział, że nie dostał listu, że nic w piątek nie przyszło ze względu na pogodę. To było kłamstwo. Właśnie w piątek rano poczta jeszcze dochodziła.) Na czym to ja skończyłam? Aha! Jak major Burnaby otrzymuje list. Potrzebował tych pięciu tysięcy. Bardzo potrzebował. Grał niefortunnie na giełdzie i stracił masę pieniędzy. Pomysł musiał mu przyjść do głowy całkiem nagle, jak sądzę. Może wtedy, kiedy się dowiedział, że wieczorem będzie padać śnieg. Gdyby Trevelyan nie żył, mógłby zatrzymać pieniądze i nikt by się o tym nie dowiedział.
— Zdumiewające — wyszeptał pan Rycroft. — Po prostu zdumiewające. Nigdy mi się nawet nie śniło, że… Ale, droga pani, jak się pani o tym wszystkim dowiedziała? Co naprowadziło panią na właściwy ślad?
Emilia opowiedziała o liście pani Belling i wyjaśniła, jak odkryła buty w kominku.
— Gdy im się przyglądałam, coś mi przyszło do głowy. To były buty narciarskie, proszę państwa, więc zaczęłam myśleć o nartach. Przyszło mi do głowy, że może… popędziłam na dół do szafy i rzeczywiście, stały tam dwie pary nart. Jedna para była dłuższa i buty pasowały do tej dłuższej pary, a do drugiej nie. Wiązania nart były dostosowane do mniejszych butów. Krótsza para nart należała do innej osoby.
— Powienien był ukryć narty gdzieś indziej — rzekł pan Rycroft z dezaprobatą krytyka sztuki.